Korozain, miejscowość w Galilei położona prawdopodobnie kilka kilometrów od Kafarnaum czy Betsaida, rodzinne miasto Piotra, Andrzeja i Filipa, wydają się być ślepe i obojętne na znaki, które się dzieją pośród ich granic. W jeszcze gorszej sytuacji zdaje się być Kafarnaum, centrum działalności Jezusa w Galilei, miasto, które wybrał On na swój dom. Mimo, że stało się ono mieszkaniem dla Boga-Człowieka, mimo że udzieliło Mu gościny, to zdaje się, iż Jego mieszkańcy nie są w stanie dostrzec, że ów Nauczyciel, Cudotwórca i Uzdrowiciel, to obiecany przez Boga i wyczekiwany przez nich od wieków Mesjasz. Owi mieszkańcy zdają się „mieć oczy, ale nie widzieć” i „mieć uszy, ale nie słyszeć”.
Nie tyle jednak w słuchaniu powyższego Słowa „przeszkadza mi” złość na owe miasta, ile moje własne serce i rozum, które podpowiadają mi, że wiele jest podobieństwa pomiędzy mieszkańcami wymienionych przez Jezusa miejscowości a mną. Czy i w moim życiu, przez te wszystkie lata wspólnej z Mistrzem wędrówki, nie dokonało się nieskończenie wiele cudów? Czyż i ja nie stałam się nie raz świadkiem Bożych uzdrowień, przemiany dokonującej się w sercach innych, często bliskich mi osób? Czyż to nie moje serce, niczym biblijne Kafarnaum, nie jest mieszkaniem Boga, czyż to nie we mnie jest On niezmiennie obecny i to nie mnie kocha, aż po oddanie za mnie swojego życia? Czy to nie mnie zaprosił do pójścia za Nim, po to aby być ze mną i przeze mnie stawać się Miłością obecną i kochaną w świecie?
Zdaję sobie sprawę, że odpowiedź na te wszystkie pytania jest niezmiennie twierdząca. A każde kolejne „tak” zamiast wprowadzać mnie w stan coraz większej wdzięczności i radości, przyprawia mnie o smutek, bo coraz jaśniej zaczynam zdawać sobie sprawę jak wiele razy pozostaję ślepa i głucha na codzienne Boże obdarowywanie mnie. Do jak wielkiej obojętności i niewdzięczności względem Boga jest zdolne niekiedy moje serce? To ja więc jestem jak owo Korozain, to ja jestem niczym Betsaida a nawet jak Kafarnaum, które gościło w swych murach Boga a nie umiało Go rozpoznać.
Intuicyjnie wyczuwam, że dochodzę do kluczowego momentu w słuchaniu dzisiejszego fragmentu Łukaszowej Ewangelii. Zdawszy sobie bowiem sprawę z mojego grzechu i niewdzięczności, jestem teraz zaproszona do tego, aby nie pozostać z owymi smutnymi faktami sama, ale by pójść z nimi do Jezusa. A przyjść do Niego dzisiaj, oznacza właśnie zebrać się na odwagę, i usłyszeć to Jego „Biada” wypowiedziane pod moim adresem. Gdy słucham tego Słowa, przyjmując, że nie jest ono skierowane do kogoś innego, ale właśnie do mnie, bardziej niż Słowem wyrzutu i osądu, staje się ono dla mnie bramą. Odkrywam je jako ścieżkę, prowadzącą mnie wprost do serca zatroskanego o mnie Boga. Odkrywam, ile w tym Jezusowym „Biada” jest miłości i nawoływania mnie, ile tęsknoty, aby na nowo mnie spotkać, abym powróciła do Niego i była blisko, abym przypomniała sobie, że jestem przez Niego WYBRANA i UKOCHANA.
To „Biada” Jezusa przypomina mi jeszcze o jednym z najważniejszych Jego dla mnie darów. Największy nawet, uczyniony przez Jezusa w moim życiu cud nie przymusza mnie nigdy do wiary w Niego. Aby Boże działanie w moim życiu zostało prawdziwie dostrzeżone i przyjęte, potrzebna jest odpowiedź mojego serca, a ta dokonuje się w podarowanej mi przez Boga wolności. On swoim działaniem w moim życiu, do niczego mnie nie przymusza, ale całym sobą pragnie, aby i to Jego działanie doprowadzało mnie do prawdziwego spotkania z Nim, do poznania Go. Jezusowe „Biada” przypomina mi więc i o mojej odpowiedzialności za relację z Nim. I od mojej dyspozycyjności serca, od mojego wytrwałego wysiłku, ćwiczenia wzroku i słuchu serca poprzez modlitwę i pracę nad sobą, zależy moja wrażliwość na dostrzeganie Bożej obecności w mojej codzienności.
I tak oto „Biada”, które u początku słuchania dzisiejszego Słowa, zdawało mi się być przekleństwem i znakiem odrzucenia przez Boga, okazuje się być zaproszeniem do powrotu do Niego. Mój niestrudzony Bóg szuka mnie i używa każdego możliwego sposobu na to, aby mnie spotkać, aby przykuć swoim Słowem moją uwagę.
Dziękuję Ci Jezu za Twoje dzisiejsze „Biada” wypowiedziane nade mną i do mnie.
(Łk 10,13-16)
,,Jezus powiedział: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”.”