Wezwana do świętości
Natala Briguglio urodziła się w Roccalumera na Sycylii 17 października 1870 r. Jako małe dziecko została w sposób opatrznościowy ocalona z powodzi, jaką wywołał potok Sciglio. W 1878 przystąpiła do I Komunii Świętej, którą przyjęła z wielką radością i z postanowieniem, by zostać świętą. Będąc analfabetką, nauczyła się na pamięć „rzeczy Bożych”, których uczyła ją mama.
Natala od wczesnych lat okazywała zamiłowanie do modlitwy. Modlitwa była jej oddechem; modliła się zawsze, od dzieciństwa, dniem i nocą, w domu i na zewnątrz, pracując i zajmując się tysiącem rzeczy. Często zamykała się w pokoiku, by modlić się przed obrazami św. Franciszka z Asyżu i św. Małgorzaty Marii Alacoque. Mając zaledwie 10 lat, poszła do pracy w pobliskiej przędzalni należącej do pana Carmelo Papandrea, aby w ten sposób wspomóc swą niezamożną rodzinę. W tym samym roku wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Franciszka z Asyżu, oddając całą siebie na służbę ubogim i potrzebującym. Młoda Natala, w czasie wolnym od pracy w przędzalni, angażowała się z wielkim zapałem i entuzjazmem w katechizację dzieci z miasteczka. Pod koniec 1887 roku po raz pierwszy spotkała księdza Franciszka Marię Di Francia i wybrała go na swojego kierownika duchowego. Opowiedziała mu o swoim powołaniu, i wyjawia swoją niepewność co do wyboru. Ks. Franciszek jako miejsce apostolatu zaproponował jej nowopowstałe w Mesynie, którego zadaniem była opieka nad sierotami w ubogiej dzielnicy Avignone i w którego działalność był zaangażowany wraz z bratem ks. Annibale Maria Di Francia.
W 1888 roku Natala pojechała do Avignonu, gdzie rozpoczęła nowicjat. Odpowiadając na potrzeby Zgromadzenia Natala od pierwszych dni chodziła po kweście i ofiarnie oddawała się służbie najuboższym. Śluby zakonne złożyła 19 marca 1890 roku, a ks. Annibale nadal jej imię s. Weronika od Dzieciatka Jezus, na cześć świętej Weroniki Giuliani. Po kilku latach zaczęły piętrzyć się trudności w nowopowstałej wspólnocie, szczególnie z powodu braku podstawowej formacji do życia zakonnego. Siostra Weronika z kilkoma siostrami, kierowane natchnieniem Ducha Świętego, udały się do Roccalumera, początków po to, aby tam otworzyć dom nowicjatu. Kilka miesięcy później, arcybiskup Guarino powierza kanonikowi Franciszkowi M. Di Francia prowadzenie duchowe sióstr w Roccalumera. Przyprowadził on do sióstr pierwsza dziewczynkę, która nie miała własnego domu. Ks. Franciszek z pomocą pana Carmelo Papandrea zakupili duży budynek, służący do przechowywania cytryn, który w krótkim czasie został przerobiony na dom mieszkalny dla sióstr i osieroconych dzieci. Nie był to dwór królewski, ale był tam Król. Najlepszy kąt został przeznaczony dla Niego- duża kaplica, w której modlili się z siostrami i dziećmi ludzie z całej miejscowości. Każdego dnia przychodził ksiądz Franciszek i celebrował Msze świętą, zostawiał Go na ‘tronie’, centrum wszystkich serc. Nigdy nie pozostawał sam. Kaplica nigdy nie była pusta. Dniem i nocą, bez ustalania kolejki, ale przyciągane tajemniczym czarem, wymieniały się zarówno siostry jak i dzieci w długich modlitwach w milczeniu. Pierwsza była zawsze Matka Weronika, już od godziny 3.00 rano na nogach, w samotności nocy znajdowała tam siebie samą, swoje ideały i swoją miłość. W środowisku ubogim i prostym, szczególne miejsce zajmowała modlitwa i wrażliwość na potrzebujących. Wspólnota wciąż rosła, młode dziewczęta przybywały, by odbyć formację zakonną; prośby o przyjęcie dzieci wciąż się zwielokrotniały. By zapewnić opiekę duchową wspólnocie, ojciec Franciszek poprosił o pomoc prowincjała kapucynów. Zostaje przysłany o. Salvatore da Valledolmo, który towarzyszył Zgromadzeniu w ostatnich miesiącach życia ks. Franciszka, angażując się w to dzieło z zapałem.
Momentem bardzo trudnym dla młodego jeszcze Zgromadzenia był 22 grudnia 1913 roku, kiedy to ks. Franciszek M. Di Francia umarł w domu w Roccalumera. Wraz ze śmiercią Założyciela, Matka Weronika przejęła w pełni odpowiedzialność za Zgromadzenie i prowadziła je z pokorą i prostotą, w duchu franciszkańskim. Poprosiła i otrzymała agregację kanoniczną Zgromadzenia Sióstr do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Zgromadzenie rozwijało się prężnie zarówno pod względem powołań i wciąż rosnącej liczby przybywających dzieci, jak też przez podejmowanie nowych form działalności apostolskiej.
Oczyszczana przez próby
Tam gdzie podejmowane są Boże dzieła diabeł chce je zniszczyć. Wtedy to rodzą się różnego rodzaju sprzeciwy i oskarżenia. 19 grudnia 1928 roku kuria diecezjalna nakłada na siostry interdykt miejscowy i osobowy skierowany przeciw Zgromadzeniu oraz pozbawia go sakramentów, a nawet obecności Jezusa w Tabernakulum. Matka Weronika, jak i pozostałe siostry poczuły się zupełnie opuszczone. Razem z sierotami adorowały nieustannie okruszki hostii, które zostały w tabernakulum. Matka Weronika przeżyła wtedy prawdziwe męczeństwo serca, które jednak umocniło w niej wiarę w Jezusa. Matka Weronika odbyła podróż do Rzymu w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Udało jej się także dostarczyć papieżowi Piusowi XI list napisany przez jedną z sierot, który zawierał następujące słowa: W tym roku Jezus, nie narodził się dla nas. Papież szybko posłał Wizytatora, który był pod ogromnym wrażeniem życia wspólnoty. Delegat Apostolski pisał: Wiele się tu pracuje i modli się wiele. Kaplica Zakonna nigdy nie jest opustoszała, nawet na jedną minutę.
W 1937 roku Matka Weronika zostaje przeniesiona do Giampilieri, przez wielu nazywanym miejscem wygnania. Znosiła z pokorą i cichością trudne doświadczenia, ale Pan podtrzymywał jᶏ tak, że nigdy nie utraciła pełnego ufności oddania siebie całej Bogu żywemu. Wyznała pewnej zaufanej osobie: Gdyby Pan nie dał mi łaski zanurzenia się cała i bez przerwy w modlitwie, nocą i dniem, myślę że w pewnych momentach zwariowałabym, gdy okrucieństwo jakiego doświadczałam na własnej skórze, pogrążyło mnie prawie w otchłań bez dna. Ale na modlitwie zawsze znajdowałam pokój i uspokojenie we wszystkich udrękach. Modlitwa była jej potężną bronią, oddechem jej duszy. Mówiła siostrom: Musimy być płonącymi lampkami przed tabernakulum. To musi być nasze stałe miejsce.
Po około sześciu latach, na skutek wojny, została przeniesiona do Roccalumera gdzie pozostała aż do śmierci. Mimo, że napotykała na wiele trudności, próbowała jednak patrzeć na wszystko w Bożym świetle, wiedząc że On sam dopuszcza próby, ponieważ pragnie naszej świętości. Osoby, od których doznawała upokorzeń i oszczerstw nazywała przyjaciółmi. Niektóre z jej wypowiedzi, pozwalają nam zobaczyć jej drogę jednoczenia się z Bogiem: Pan obdarzył mnie wielką łaską; wcześniej, gdy słyszałam złe wiadomości na temat naszego Zgromadzenia lub o tych, którzy byli drodzy mojemu sercu lub o mnie samej, odczuwałam jakiś wewnętrzny niepokój, ale od pewnego czasu nic mnie nie niepokoi, i odnajduję wielki pokój, i uspokojenie myśląc tylko, że z pewnością nie zrobili tego ze złej woli, odpoczywam spokojna w słodkiej woli Bożej. Dla sióstr była punktem odniesienia, wiedziały, że mogą się do niej zwrócić jak do matki, a ona przyjmowała je zawsze, wysłuchiwała, rozumiała i pomagała im. Jedna z sióstr opowiada: Raz, przechodząc przez chór zakonny by pozdrowić Pana przed rozpoczęciem pracy, spytałam Matkę Weronikę, która zawsze była tam, jak żywa lampka przed Tabernakulum: Czcigodna Matko, proszę mi powiedzieć, czy Matka się nigdy nie męczy i nie nudzi modląc się nieustannie? Ona, ze swoim niezmiennym uśmiechem na twarzy odpowiedziała mi: Nie, córko moja, Pan mi udzielił łaski, by rozmawiać z Nim tak, jak się rozmawia z najlepszym przyjacielem.
Przeżyła 80 lat: wiele cierpiała, modliła się bardzo dużo; zmarła w opinii świętości 3 lutego 1950 roku.
9 marca 1984 Kościół ogłosił Matkę Weronikę Briguglio Sługą Bożą.