Jezus odpowiadając uczniom Jana zdaje się więc wskazywać, iż jeśli chodzi o post to niewłaściwym czy też nie najistotniejszym jest pytanie o to, ile albo w jaki sposób pościć. Ważniejszym wydaje się być to dla Kogo i kiedy pościmy.
Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć.
Otwieram dziś oczy i serce i widzę, że trzeci zaledwie dzień Wielkiego Postu, a do tego Pierwszy Piątek miesiąca, podarowuje mi fragment Ewangelii, konfrontujący mnie z jednym z zasadniczych pytań tego okresu… O co chodzi w Wielkim Poście? Czy w Wielkim Poście trzeba naprawdę i tylko pościć czy może jednak niekoniecznie?
Dzisiejsza perykopa zdaje się zapraszać mnie do zajęcia miejsca w samym środku dziejącego się wydarzenia. Ewangelista choć na pozór niedokładnie, określa miejsce i czas, w którym Jezus spotyka się z uczniami Jana. Wydarzenie dzieje się bowiem…: „wtedy”. By zrozumieć lepiej o jakie „wtedy” może chodzić autorowi, rzucam okiem na wcześniejsze wydarzenia z 9. rozdziału Ewangelii św. Mateusza. Jezus powraca do Kafarnaum, do miasta, które nazywane jest jego miastem. To tutaj uzdrawia paralityka, a następnie powołuje celnika Mateusza. Gdy siedzi w domu za stołem i ucztuje razem ze swymi uczniami i wielką liczbą celników i grzeszników, głos zabierają zgorszeni zaistniałą sytuacją faryzeusze, którzy pytają uczniów Jezusa, dlaczego ich Nauczyciel zadaje się z ludźmi tak nieciekawego pokroju.
Odkrywam więc, że owo „wtedy” dotyczy uczty, podczas której pojawiają się i uczniowie Jana, pragnący zadać Mistrzowi z Nazaretu nurtujące ich pytanie. Być może przychodzą ze ściśniętymi z postnego głodu żołądkami i patrząc na smakołyki znajdujące się na stole, a odwracając od nich wzrok, pytają Nauczyciela, dlaczego oni i faryzeusze tak dużo poszczą, uczniowie zaś Jezusa wraz z Nim samym zdają obierać inną z goła drogę.
Faktem jest, że post był głęboko zakorzeniony w tradycji i religijności Narodu wybranego. Jedną z funkcji tej formy ascezy było wyrażenie tęsknoty mieszkańców Izraela za zbawieniem. Z biegiem czasu, niektóre środowiska zwiększały więc ilość, a także intensywność poszczenia, wierząc, iż tym samym będą w stanie przyspieszyć wypełnienie się Bożych obietnic. Intensyfikacja tak rozumianego życia ascetycznego wiązała się jednak w wielu przypadkach z krytyką i potępianiem tych wszystkich, którzy nie pościli w podobny sposób.
W tak uformowanym środowisku pojawia się Jezus Chrystus, Słowo wcielone i wypełnienie każdej Bożej obietnicy. Zbawienie Boże przybliża się do człowieka i staje się namacalne, konkretne do granic możliwości. Jezus Chrystus swoim przyjściem wyczerpuje więc potrzebę postu i ascezy w oczekiwaniu na przybycie Mesjasza… którym jest On sam. Czy jednak swoim nauczaniem i postępowaniem obala on raz na zawsze konieczność umartwiania ciała i umysłu? Nie, a wręcz przeciwnie. Jezus swoim życiem i postępowaniem nie podważa wcale sensu postu. Co więcej na kartach Pisma Świętego widzimy Go, gdy sam, przebywając na pustyni, pości przez 40 dni, albo gdy o poście naucza (Mt 3,2; 6,16-18). Uważna lektura świętego Tekstu podpowiada nam, że ów post pomaga Synowi Bożemu w trwaniu przy Bogu, w zajęciu się bez zbędnych rozproszeń tym co najważniejsze, czyli relacją z Ojcem.
Co ciekawe, stronnice Ewangelii, nie ukazują nam jednak w żadnym momencie Jezusa, który nakazywałby swym uczniom praktykowania postu. Dlaczego? Z odpowiedzią przychodzi nam dzisiejszy fragment Słowa: «Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?». Jeśli On Bóg i Człowiek jest obecny pomiędzy swymi uczniami, jeśli czas się wypełnił a niebo otworzyło się zsyłając Zbawiciela, należy cieszyć się i radować Jego obecnością, bardziej niż skupiać się na umartwieniu. I na to przyjdzie czas, gdy Jezusa zabraknie, gdy uczniowie zostaną pozbawieni jego obecności…
Jezus odpowiadając uczniom Jana zdaje się więc wskazywać, iż jeśli chodzi o post to niewłaściwym czy też nie najistotniejszym jest pytanie o to, ile albo w jaki sposób pościć. Ważniejszym wydaje się być to dla Kogo i kiedy pościmy.
A więc czy pościć Wielkim Poście? To zależy co przez ten post rozumiemy. Tak, pośćmy, wyrzekajmy się jedzenia i wszelkich rzeczy niekoniecznych, szczególnie w te dni, w które zaprasza nas do tego nasza Matka Kościół. Zdobądźmy się na odwagę doświadczenia w naszym życiu braku i skonfrontowania się z swoją własną niewystarczalnością. Pośćmy, rozważając mękę Pana, podejmujmy post w intencji innych, wierząc, że szczególnie gdy połączony jest on z modlitwą może innym pomóc, może przyczynić się do ich umocnienia.
Tak, czyńmy pokutę umartwiając nasze zmysły, lecz bądźmy uważni, by przybliżała nas ona rzeczywiście do Boga i bliźniego. Pokuta może bowiem być przeżywana i jako cel sam w sobie. Jeśli będzie on skupiał nas zbytnio na ćwiczeniu własnej woli, może stać się murem oddzielającym nas od innych i od Pana.
Módlmy się, rozeznawajmy, żyjmy przybliżając nasze serca do Boga a On sam podpowie nam jaka jest najlepsza droga by się do Niego nawrócić. Pamiętajmy, że On bardziej niż ofiary pragnie miłosierdzia, a zamiast powoływać sprawiedliwych, przychodzi do grzeszników… czyli do mnie i do Ciebie.
Dobrego wielkopostnego czasu dla wszystkich nas!