(Mt 9, 27 – 31)27 Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!»28 Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» 29 Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!» 30 I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» 31 Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.
„Uzdrowienia dwóch niewidomych” – uważam, że to wprost genialna perykopa na ten czas! Dana nam właśnie na dziś. Dlaczego? Słuchając jej zaskakuje, że: „Jezus odchodził stamtąd” (Mt 9, 27). Adwent. Mówimy dużo o Jezusie przychodzącym, tymczasem, w grudniowy pierwszy piątek, Słowo mówi, że Jezus zamiast przychodzić odchodzi?
W ten szósty dzień Adwentu, może być tak, że zamiast przychodzącego Pana czujesz, że On odchodzi? Twoja rodzina, relacje, praca i obowiązki, ty sam, Twoje samopoczucie… czujesz, że nie dajesz rady, że nie widzisz w tym sensu. Pandemia i wiele innych, sprawia, że tekst, który czytasz i słyszysz w dzisiejszej liturgii: „Gdy Jezus odchodził” (Mt 9, 27) staje się twoim osobistym doświadczeniem. Moim się stał. W tym Słowie usłyszałam, jak w wielu momentach chciałbym oczekiwać i doświadczać w Adwencie i w całym swoim życiu Boga przychodzącego, a zamiast tego czuję jakby czasem odchodził.
Spotkanie z dzisiejszym fragmentem jest dla mnie niesamowicie ważne. Po pierwsze dlatego, że samo Słowo sprowokowało we mnie nazwanie tego, co w relacji z Jezusem przeżywam, po drugie, dlatego, że nie zostawiło mnie w tym przeżywaniu samej i poprowadziło dalej dając mi dwóch, jak się okazało nadzwyczaj bliskich towarzyszy: niewidomych.
Poznajmy ich lepiej. Zauważmy, że tak jak my są słuchaczami Słowa. Ponoć, gdy jeden ze zmysłów jest uszkodzony inny potrafi się wyostrzyć. Czy więc ci dwaj słyszą lepiej niż my? Zastanówmy się jak to było, gdy pierwszy raz usłyszeli o Jezusie? Dowiedzieli się o Nim od kogoś, czy też znajdowali się w miejscu, w którym akurat przechodził? Słysząc tłum i zgiełk musieli dopytywać, chcieć wiedzieć więcej o Cudotwórcy z Nazaretu. Oni, siedzący w ciemnościach swojej choroby doświadczają nagle, że rozbłyska nad nimi światło wielkie (por Iz 9,1). Nie widzą go jeszcze, ale SŁYSZĄ Jego zapowiedź.
Czy nie są podobni do mnie i Ciebie? Jakie ciemności i lęki cię otaczają? Jaka rzeczywistość jest dla ciebie na dzień dzisiejszy na tyle niezrozumiała, że czujesz się w niej niewidomy? I czy potrafisz usłyszeć w Słowie Bożym obietnicę światła, która ma moc rozjaśnić Twoje ciemności? Bardzo Ci tego życzę, życzę tego również sobie.
Słowo znajduje przestrzeń i przedziera się przez skorupę ograniczeń niewidomych. Skąd możemy o tym wiedzieć? A no stąd, że gdy Jezus odchodzi oni wciąż za Nim idą (Mt 9, 27). To akt wiary! Iść za Panem, gdy wszystko zewnętrznie wskazuje na to, że On się oddala. Dodatkowo tych dwóch głośno woła: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!». Nie mam wątpliwości, że imię jakie nadają Jezusowi zrodziło się w nich ze słuchania Dobrej Nowiny. Dzięki niej rozpoznają w Nim zapowiedzianego Mesjasza, potomka Dawida.
To moment, żeby zastanowić się jakie imię nosi Twój Jezus? Zwłaszcza w czasie Adwentu, kiedy to w Liturgii Słowa mamy okazję słyszeć ich wiele. Gdy wypowiesz to „Twoje” Jezusowe imię, a może gdy zapiszesz je na kartce i położysz ją przed sobą, to ono opowie jak słuchasz Słowa, którym codziennie karmi Cię Kościół, opowie jaką masz z Nim relację. A jeśli nawet ta opowieść będzie o tym, że tej relacji nie ma, to TERAZ jest najlepszy moment by ją rozpocząć!
Warto zauważyć, że owych towarzyszących nam niewidomych jest dwóch. Wybrzmiewa to zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że w analogicznych tekstach u ewangelisty Marka (Mk 10, 46-52) i Łukasza (Łk 18, 35-43) spotkamy się z tylko jednym niewidomym, któremu św. Marek nada imię Bartymeusz.
Moje przejrzenie musi się dokonać na dwóch płaszczyznach! Oczy ciała i oczy duszy potrzebują się otworzyć (Mt 9, 30). Potrzeba też by moje ciało nauczyło się patrzeć na moja duszę, by moja dusza nauczyła się patrzeć na moje ciało. Potrzeba wymiany miłosiernego spojrzenia pomiędzy tymi dwoma materiami mnie. Bo nie może przecież ślepy prowadzić ślepego (Mt 15, 14). Pomiędzy moim życiem cielesnym i duchowym musi panować harmonia, zgoda, prawda. Jak? To może dokonać się tylko w spotkaniu z Jezusem (Mt 9,28), nawet jeśli poprzedza je długi czas oczekiwania i pozornego odchodzenia Boga, jak stało się to w historii ewangelicznych ślepców.
Jezus nie zatrzymując się na głośne wołanie niewidomych pozwala by czas ich Adwentu był doświadczeniem Boga odchodzącego, ale zarazem pozwalającego pójść za sobą. Zobaczmy ile w tym wolności i twórczej przestrzeni na to, by przygotować się na spotkanie z Nim! Bo: “Gdy wszedł do domu niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie!»” (Mt 9, 28 – 29). A więc pomimo namacalnego odchodzenia dochodzi do spotkania! Do rozmowy, do dotyku.
Gdy niewidomi za sprawą Jezusa odzyskują wzrok, w końcu mogą się zobaczyć. Może nawet pierwszy raz w życiu. Wyobrażam sobie ich jako duet, który spędził ze sobą wiele lat, po mimo tego jeden nie wiedział jak wygląda drugi. Słowo zaprasza nas dziś do tego, by przyjrzeć się sobie w obecności Bożego Słowa. Otworzyć oczy, widząc jak cudownie stworzył mnie dobry Bóg (Ps 139, 14)! Nie po to by zatrzymać się na sobie! Ale po to by poznać, że na krawędziach mojej kruchej natury zatrzymał się sam Stwórca! Mógł je przekroczyć, ale nie zrobił tego. Zatrzymał się – jak napisze Karol Wojtyła, w jednej ze swoich poezji. W takim mnie On chce mieszkać! Ma we mnie swój dom, w moim ciele, w mojej duszy – nie wiem czy zauważyłeś, ale uzdrowienie, o którym opowiada nam dziś św. Mateusz dokonuje się właśnie w domu (Mt 9,28).
Potem ostrzeże ich jeszcze „by nikt o tym się nie dowiedział” (Mt 9, 30). Rozumiem to prosto. Mam wrażenie, że w domu, do którego weszli za Jezusem jeszcze jako niewidomi i było bardzo cicho, ewangelista nie mówi, o obecności innych osób. Cicho do tego stopnia, że ich wyostrzony słuch pozwalał im zbliżyć się do swojego Pana, słysząc jak bije Jego Serce. To było bardzo intymne i niepowtarzalne spotkanie. Jezus przestrzega by tego nie przegapić, nie przegadać, nie zagłuszyć. Może to zaproszenie dla mnie i Ciebie na ten Adwent? Wsłuchać się w Jego Słowo i Serce?
Podróż z dwoma niewidomymi nauczyła mnie, że kierunek, który mój Jezus obiera jest zawsze dla mnie korzystny. Jeśli odchodzi to dlatego, że chce bym to ja odeszła od tego, co sprawia, że oczy mojej duszy i ciała są zamknięte. Bym stała się “ślepą” – ufającą! – słuchaczką Słowa, które ma moc wyprowadzić moje życie z ciemnej doliny mroku (Ps 23, 4).
W ten pierwszy piątek miesiąca i pierwszy piątek Adwentu życzę Ci by Słowo, które wypowiada Bóg miało pierwsze miejsce w tym świętym czasie oczekiwania.
Serce Jezusa, w największych ciemnościach mojego życia, dla mnie w Twoim Słowie bijące – zmiłuj się nad nami!
s. Daria Boczkowska